Otto Hejnic: Spektrum se zachvělo – z knihy O času a ohni

Spektrum na zdi se zachvělo, někdo bouchl dveřmi a pak pomalu jeho jasné barvy bledly, až zbyla zašpiněná bílá stěna. Telefonuji z vrátnice a dívám se na zeď. Davy lidí se hrnou do menzy, některé dívky odklánějí hlavu, a ty dnes nepřijedeš, nevrátíš se. Vzdálenost trhá slabá pletiva z polibků a pohlazení, stojíš za sto padesáti kilometry. Říkáš do sluchátka, abych dal pozor a neuschnul, bude máj, měsíc lásky – směješ se, tedy dobrá. Co se dá dělat. Tvoji přátelé říkali: Tak to je tvůj chlapec? Ty ses culila a říkala: Možná. Ten večer jsem byl tvůj kluk, jeden večer. Teď mi říkáš, že nepřijedeš, nemůžeš, a já se tě neptám proč. Humorně líčím příhodu z klubu, směju se bodře, jako podomní prodavač. Pa, Haničko, sluníčko, snažím se říct ironicky a sto padesát kilometrů daleko cvaklo sluchátko. Neděle s tebou a další dny, kdy jsem na tebe myslel, co a jak dál, zářily jako ohromná barevná vánoční koule. Ta se teď rozbila a skleněné střepy řežou.

Tlustá vrátná povídá: Jste nějakej bílej, nechcete acylpyrin

Vrtím hlavou a spěšně sypu peníze za telefon na okénko.

A je to za námi. Můžeme si udělat do kalendáře hvězdičku. Až se příště potkáme, budeme si povídat o smutku italského filmaře, držet cizí ruce a vzájemně pobaveně prohlížet nové partnery. Já to snad zvládnu. Ty určitě taky. Jen nevím, jestli se mi někdy podaří vymazat z hlavy těch pár hodin s tebou.

Zlenice 1970

……………………………………………………………………………………………………………………………………

Otto Hejnic
Widmo się zachwiało

Widmo światła na ścianie zachwiało się, ktoś trzasnął drzwiami a potem powoli jasne kolory bladły, aż została brudna biała ściana. Dzwonię z portierni i patrzę na ścianę. Tłumy ludzi tłoczą się do stołówki, niektóre dziewczęta odchylają w tył głowę, a ty dziś nie przyjdziesz, nie wrócisz. Odległość rozrywa słabe sploty pocałunków i głasknięć, stoisz za stu pięćdziesięcioma kilometrami. Mówisz do słuchawki, żebym uważał i nie wysechł, będzie maj, miesiąc miłości – śmiejesz się, więc dobra. Nic nie poradzę. Twoi przyjaciele mówili: Więc to jest twój chłopak? Ty się uśmiechałaś i mówiłaś: Może. Tego wieczoru byłem twoim chłopakiem, jednego wieczoru. Teraz mi mówisz, że nie przyjedziesz, nie możesz, a ja nie pytam cię, dlaczego. Z humorem opowiadam jakąś przygodę z klubu, śmieję się jowialnie, jak komiwojażer. Pa, Haneczko, słoneczko, staram się powiedzieć ironicznie, a sto pięćdziesiąt kilometrów dalej stuknęła słuchawka. Niedziela z tobą, i kolejne dni, kiedy o tobie myślałem, jak to będzie dalej, lśniły jak olbrzymia kolorowa bombka. Teraz bombka się rozbiła a szklane skorupy kaleczą.

Gruba portierka mówi: Jest pan jakiś blady, nie chce pan aspiryny?

Kręcę głową i w pośpiechu wysypuję pieniądze za telefon na parapet okienka.

Było minęło. Możemy narysować sobie w kalendarzu gwiazdkę. Kiedy spotkamy się następnym razem, będziemy rozmawiać o smutku włoskiego filmowca, trzymać obce ręce i z rozbawieniem obserwować naszych nowych partnerów. Ja chyba dam radę. Ty na pewno też. Tylko nie wiem, czy kiedyś uda mi się wymazać z głowy tych parę godzin z tobą.

Přeložila Helena Jankowska

P. S: Text je součástí knížky O času a ohni, která vyšla v nakladatelství Bor.Byl rozdáván v obou verzích na česko – polských literárních čteních, která se konala v Bogatyni a ve Frýdlantu.

……………………………………………………………………………………………………………………………………

Napsat komentář